Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Grinley zpodełba obrzucił go badawczem spojrzeniem, powściągnął swój gniew i zapytał spokojnie:
— Jakież to są pytania? Czy mogę się dowiedzieć?
— Nie uważam tego za konieczne.
— Nie? Być może, zdołałbym pana objaśnić.
— Nietylko być może, ale na pewno. Mógłby pan, ale czy pan zechce, o tem bardzo wątpię.
— Jeśli mogę, to chcę, sir!
— Nie mówmy o tem więcej! Ponieważ jednak podkreśla pan tak mocno, że zawdzięczamy panu życie, chcę panu przypomnieć: nie mów hop, póki nie przeskoczysz.
— Co pan rozumie przez to?
— Bardzo możliwe, że skwitujemy się z panem, i nie będziesz mógł wymagać od nas nadal wdzięczności.
— Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób!
— Bardzo zwyczajnie: jeśli chodzi o nasz interes, nie może pan żądać wdzięczności, ponieważ dostaniesz zapłatę. A co się tyczy wydobycia nas z puebla, to wprawdzie zapisaliśmy to na pana dobro, ale może już niebawem będziemy musieli wykreślić tę pozycję, ponieważ zabił pan obu Nawajów.
— Cóżto ma wspólnego?
— Nie pytaj pan tak, jakgdybyś był nowicju-

36