Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciągnął nóż i, tak przygotowawszy się do walki, w trzech, czterech szybkich susach poskoczył ku ciałom. Stwierdziwszy, że są martwi, podniósł się i zawołał do króla naftowego:
— Masz słuszność, nie żyją. Zejdź nadół!
— Nie jestem sam. Mam dwóch towarzyszów.
— Białych?
— Tak.
— Przyprowadź ich!
— Czy usłuchamy go? — zapytał Rollins króla naftowego.
— Naturalnie.
— Czy to nie jest niebezpieczne?
— Ani trochę! Uratowałem obu Nijorów od niechybnej śmierci, a zatem winni nam wdzięczność.
— Ale, sir, to morderstwo, podwójne morderstwo!
Pshaw! Niech się pan nie ośmieszał Dwaj Indjanie musieli w każdym razie zginąć. Gdybym przyglądał się z założonemi rękami, śmierć spotkałaby obu Nijorów. Gdybym ich ostrzegł, doszłoby do walki czterech, z której, nie wiem, czy któryś wyszedłby cało. Zarznęliby się wszyscy nawzajem. Skierowałem wyrok losu przeciwko Nawajom, zyskując przez to wdzięczność i przyjaźń wodza Mokaszi. Teraz nie mamy żadnych trosk. Nasz interes musi się powieść,

26