Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uff, uff, uff! Wymieniłeś znakomite nazwiska. Ci ludzie nie byli wprawdzie naszymi wrogami, ale teraz, kiedy wykopaliśmy tomahawk wojny, musimy zdwoić ostrożność. Powiedz, gdzie się znajdują! Ale wystrzegaj się kłamstwa! Skoro tylko padnie z twoich ust nieprawda, będziecie zgubieni.
— Bądź spokojny! Obszedłeś się z nami jak wróg; ale mimo to dowiodę ci, że jesteśmy waszymi przyjaciółmi. Już teraz nawet mogę ci dostarczyć tego dowodu, kiedy powiem, żeśmy się postarali unieszkodliwić tych białych wojowników.
— Jakżeto zrobiliście?
— Zwabiliśmy ich do puebla Ka Maku.
Uff! Ka Maku jest naszym bratem. Czy poszli?
— Tak. Wszystkich wziął w niewolę, białych myśliwych, wychodźców oraz ich kobiety i dzieci.
— Czy także tego obłąkanego?
— Tak.
— A teraz mamy go przed sobą! Sam nie mógł odbyć tak dalekiej podróży. Musimy wiedzieć, kto mu towarzyszy i gdzie się teraz ci towarzysze znajdują.
— Czy mam go zapytać?
— Tak. Ale nie waż się mnie oszukiwać!

132