Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stęp dla emeritikusów jest na zawsze zamknięty!
Spiął konia ostrogami i pogalopował na sawanę.
— Stój Franku, dokąd to? — zawołał ciotka Droll.
— Poza wasz horyzont duchowy! — odpowiedział Frank.
— Obyś się tylko nie zapadł pod horyzont!
Gniewny westman pojechałby dalej, gdyby Old Shatterhand nie zalecił mu stanowczo wrócić. Usłuchał wezwania i przyłączył się do Drolla.
— Co się stało? — zapytał ciotka Droll. — Masz taką złowrogą minę. Czy znowu się uraziłeś?
— Milcz! Nie mów nic o mojej pobłażliwości i tolerancji! Ubliżono mi tak okrutnie, że włosy stanęły mi na głowie olbrzymim cedrem.
— Któż to sprawił?
— Były kantorowy i organowy grajek.
— Obraził cię?
— W najwyższym stopniu Celsjusza!
— Czem?
— Nie twoja to rzecz, ty stara, gruba, wszędobylska ciotko!
Droll uśmiechnął się zukosa i umilkł. Wiedział, że najlepiej będzie zostawić Hobble-Franka jego gniewowi.

119