Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nej racji. Ale przecież Indjanie także śpiewają!
— Naturalnie! Słyszałem już niejednego śpiewaka w mokasynach.
— Jakżeto brzmiało? Co śpiewali? Czy na jeden głos, czy też na wiele? To bardzo dla mnie ważna sprawa.
— Znowu pan zadaje dziwaczne pytanie! Kiedy jeden śpiewa, mamy śpiew na jeden głos. A może pan sądzi, że jeden człowiek może śpiewać na osiem głosów? Kiedy dwunastu śpiewa — jest śpiew na dwanaście głosów. Każdy dudek na tem się pozna. Chce pan wiedzieć, jak to brzmi? No, nie tak, jak u wielkich kompozytorów Mozarta, Galvaniego, Correggio. Niełatwo jest opisywać głos. Wyobraź pan sobie jednak wielkie miechy kowalskie, w których siedzą: biały niedźwiedź, kogut i troje prosiąt; zacznij pan wyciągać i ściskać te miechy, a będzie to brzmiało jak prawdziwa indjańska operetka. Czy zrozumiał pan?
— Tak. Exemplum pana jest dosyć jasne.
— No, więc co pan chce od Old Shatterhanda i Winnetou? Dlaczego mają śpiewać?
— Ponieważ chciałbym wiedzieć, jakie mają głosy.
— Piękne głosy, oczywiście, bardzo nawet piękne głosy! Obraziłby pan ich, gdybyś nie dowierzał mojemu zapewnieniu.

110