Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szi-So, młody Nawaj, podszedł do Shatterhanda i rzekł:
— Sir, czy pozwoli mi pan odpowiedzieć na pytanie, zadane przez Mr. Rollinsa?
— Proszę — skinął myśliwy.
Szi-Szo zwrócił się do bankiera i rzekł pewnym siebie tonem:
— Niech się pan nie smuci, sir! Otrzyma pan przekaz zpowrotem.
— Istotnie? — zapytał ucieszony Rollins. — W jaki sposób?
— Ode mnie. Jestem Nawaj. Nijorowie są teraz naszymi wrogami. Schwytali w niewolę ośmiu Nawajów, moich braci. Mam obowiązek pokusić się o uwolnienie tych jeńców. A wówczas także król naftowy wpadnie w moje ręce. Odbiorę mu przekaz i zwrócę panu.
Bankier ze zdumieniem obejrzał młodzieńca, który mówił z taką pewnością siebie.
— Chce pan uwolnić swoich braci, mój mały sir? Czy wie pan, ilu Nijorów ich napadło?
— Tylko trzydziestu.
— Tylko?! I pan sam zamierza z nimi stanąć do walki?
— Nie lękam się ich. Zresztą, nie będę sam. Odszukam wojowników mego plemienia.
— Czy wie pan, gdzie obozują?

106