Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Od — — oneg — daj? — powtarzał bankier. — Znowu pana nie rozumiem, sir!
— Nie? W takim razie muszę wyrażać się jaśniej. Przecież Bóg pana obdarzył wzrokiem — czy nie widzisz ogromnych ławic zdechłych ryb?
— Naturalnie.
— Co mogło przyprawić je o śmierć?
— Oczywiście, nafta. Ryba nie może żyć w nafcie.
— Doskonale! Od jak dawna mogą być te ryby nieżywe?
— Może od dwóch dni, niedłużej, gdyż inaczej dawnoby zgniły.
— A gdzie się znajdowały za życia? Czy spacerowały pod drzewami? Ryby nie żyją od dwóch dni, a zatem do onegdaj żyły w jeziorze. Nafta je zatruła. A więc, od jak dawna nafta znajduje się w jeziorze?
Teraz dopiero bankierowi rozjaśniło się w głowie. Zerwał się na równe nogi, wraził oczy w Old Shatterhanda, powiódł wzrokiem po jego towarzyszach, poruszył wargami, — lecz nie mógł dobyć głosu.
— No, jakże, sir, nie chce mi pan dać odpowiedzi? Jeśli od onegdaj znajduje się tutaj pewien gatunek nafty, wyrabiany w rafinerjach, więc chyba można się pytać, jak należy wyjaśnić tak wielce interesujący i niepojęty fakt. Odpowiedź

102