Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znacznem oddaleniu od siebie, i przywiązali do każdej po jednym jeńcu.
Tymczasem wódz wrócił do przytomności; zgrzytał zębami, pojmując beznadziejność swej sytuacji. Old Shatterhand, usłyszawszy ten znamienny dźwięk, oświadczył:
— Ka Maku sam jest winien, że tak niegodnie został potraktowany. Jeszcze raz napominam go, aby wyznał prawdę. Jeśli mi przyrzeknie wydać jeńców i całą ich własność, chętnie go uwolnię.
Wódz w odpowiedzi splunął. Ta obelga wywołała tylko uśmiech politowania na wargach Old Shatterhanda. Po ponownem dokładnem zbadaniu trwałości więzów, obaj przyjaciele dosiedli rumaków i pojechali ku pueblu.
Ka Maku odprowadzał ich nienawistnem spojrzeniem. Spodziewał się, że niedługo zostanie w więzach. Spodziewał się, że, skoro w pueblu nie doczekają się jego powrotu, wywiadowcy pojadą go szukać i znajdą niechybnie.
Mylił się Ka Maku. Pueblosi ani myśleli go szukać. Jego dłuższa nieobecność nie zaniepokoiła nikogo. W pościgu za rączą antylopą myśliwy nieraz uchodzi bardzo daleko od obozu i, jeśli tymczasem zapada noc, wraca dopiero dnia następnego. — — —
Pueblo leżało na południowym zboczu gór, przeto tylko z południowej strony było dostępne

75