Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pojadą ze mną do puebla. Tam będą mogli swobodnie się wypowiedzieć.
— Pojedziemy, ale po wypaleniu z tobą fajki pokoju.
— Czy to konieczne? Już dawno ją wypaliłem z wami.
— Wówczas panował pokój; teraz wykopano topór wojny. Dlatego ufamy tylko tym, którzy są gotowi wypalić z nami kalumet. Kto natomiast się waha, tego uważamy za wroga. A zatem, zdecydujcie się, ale szybko!
Mówiąc to, operował sztućcem w taki sposób, że wodza ogarnął strach. Znał bardzo dobrze tę broń, którą czerwoni uważali za zaczarowaną, i wiedział, co to oznacza, kiedy Old Shatterhand w tak wymowny sposób obraca ją w ręku. Dlatego odpowiedział kwaśno:
— Jeśli życzą sobie tego moi znakomici bracia, nie odmówimy.
Najchętniejby uciekł, ale wiedział, że to prochem pachnie. Jego rumak nie był tak śmigły, jak kule Old Shatterhanda i Winnetou. Miał wprawdzie flintę, tak samo, jak trzej jego towarzysze, atoli zdawał sobie sprawę, że ich strzelb nie można było porównać ze znakomitemi strzelbami obu westmanów. Zeskoczył więc z konia. Trzej pozostali poszli za przykładem wodza. Prowadząc wierzchowce za uzdy, wszyscy razem skierowali się ku blokowi. Skoro usiedli, Ka Maku zdjął ze sznura swoją fajkę pokoju i rzekł:

70