Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że można już było do dalszej pracy używać noży.
Upłynęło już popołudnie i zapadł zmierzch, kiedy pierwszy kamień wypadł z muru. Pierwszy. A ile ich jeszcze było do usunięcia! I w jakim opłakanym stanie znaleźli się uwięzieni! Wszak pragnęli tu urządzić postój i wypocząć. Po przybyciu do puebla zdążyli jedynie ugasić pragnienie, nie zaspokoili jednak głodu. Teraz minęła już przeszło doba, a nic jeszcze nie mieli w ustach. Głód i pragnienie dokuczały dorosłym, a cóż dopiero dzieciom, których wprost nie można było uspokoić.
Pracowano na zmianę, po dwóch. Na pracy upłynęła cała noc, na bardzo powolnej pracy, ponieważ mur był nader mocny, a wapno może jeszcze mocniejsze. Wreszcie przebito otwór nawylot. Tym razem kamień wypadł za mur puebla. Dosyć mała dziura przepuściła płowy blask świtu. Teraz robota szła szybciej; jeszcze pół godziny, a otwór tak się powiększył, że mógł przepuścić człowieka.
— Wygraliśmy! — cieszyła się pani Rozalja. — Ten otwór nie jest wprawdzie wygodnem przejściem dla przyzwoitej damy, ale, kiedy chodzi o wolność, gotowa jestem przeleźć przez komin, co pociąga za sobą absolutną niemożliwość przyzwoitego doprowadzenia się do stanu pierwotnej czystości. Teraz, naprzód marsz, moi panowie! Kto pójdzie na czele? Grzeczność natural-

35