Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rych was zaprowadzę. Chodźcie szybko; nie możemy tu ani chwili marudzić!
Zaprowadził ich do ruin, gdzie poprzednio zaczaili się Indjanie. Tu spotkali Buttlera i Pollera, i znaleźli nietylko swoje wierzchowce i broń, ale także całe swe mienie. Zdumieni, zasypali Grinleya szeregiem zapytań, które jednakże uchylił:
— Musimy natychmiast jechać! Jak sami słusznie zauważyliście, zaczną nas wnet ścigać. Dlatego powinniśmy wyforsować się naprzód. W drodze wam opowiem, jak się to wszystko odbyło.
Ułożył sobie w myślach opowiadanie o tyle prawdopodobne, aby nie budziło poważnych wątpliwości. Dosiedli rumaków i puścili je w galop. Bankier był pełen wdzięczności dla swoich zbawców; nie myślał wcale o pozostawionych na łasce indjan towarzyszach. Lecz Baumgarten nie mógł się pozbyć myśli, że obowiązkiem ich było przynajmniej pokusić się o uratowanie więźniów. — — —
Rzeczywiście, sytuacja uwięzionych była bezsprzecznie bardzo poważna, niepozbawiona jednak śmiesznych stron, a to z powodu osobliwych właściwości charakteru niektórych podróżnych. Z początku spodziewali się, że wkrótce sprowadzą do nich bankiera i buchaltera. Twierdzenie Szi-So zrobiło pierwszy wyłom w tej pewności. Kiedy minęło kilka godzin, a pokrywa się nie poruszała,

22