Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiał z nimi; dowiedziałem się nawet, że z jednym z nich przez dłuższy czas odpoczywał na ustroniu.
— Jeśli tak, to istotnie ujawnia się łączność, która powinna była zwrócić moją uwagę. Ale jakżeby się wódz ośmielił tylu ludzi uwięzić? Jesteśmy doskonale uzbrojeni i możemy się uwolnić.
— Jak?
— Podniesiemy pokrywę.
— Spróbujcie! Na pewno nie ruszycie jej z miejsca.
— Przebijemy się przez ścianę szczytową.
— Zbudowana z głazów i jeszcze twardszego wapna.
— Więc przez platformę!
— Spróbujcie ryć mury nożami.
— Ale przecież poza wodzem widziałem tylko kobiety i dzieci!
— Wojownicy się ukryli. Wódz twierdził, że pojechali na łowy. Co za zwierzynę można znaleźć o tej porze roku i w tem pustkowiu? Wiecie, że liczne plemiona indjańskie wykopały topór wojenny. Skoro są na szlaku wojny i grasują po okolicy, któżby się odważył opuścić pewne obozowisko i jechać na łowy, które można przypłacić życiem? Czy wogóle Pueblosi chodzą taką gromadą na łowy? Czy tak namiętnie tropią

11