Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiej nawałnicy. Zobaczmy, czy nikogo z nas nie brak tutaj.
Okazało się, że nie było bankiera i buchaltera.
— To mnie trochę uspakaja — rzekł Sam Hawkens. — Przecież i ich uwięzionoby z nami. Ujrzymy ich niebawem. Drabiny pozabierano gdzie indziej, jeśli się nie mylę.
— Ale dlaczego założono pokrywę? — wtrącił Droll.
— Pytasz jeszcze? — odparł Frank. — Doprawdy, wstydzę się, że jesteś moim kuzynem i krewnym! Każdy rozsądny człowiek zamyka klapę, skoro pada deszcz. Tu nietylko pada, ale leje jak z cebra. Dlatego właśnie przymknięto otwór, aby ochronić nasze cenne głowy. Czy pojmujesz?
— Tak. drogi przyjacielu i kuzynie Heljogabalusie Morfeuszu Edewardzie Franke. Ponieważ umiesz tak jasno tłumaczyć, więc zrozumiałem.
— Tak, to jedyny powód, — potwierdził Sam. — Dopóki wodza niema, poddajmy oględzinom nasze dzisiejsze mieszkanie.
Nie byli zbudowani rezultatem badań. Nie znaleźli tu żadnego siedzenia, żadnego śladu słomy, siana czy listowia, z któregoby można przygotować posłanie. Zdeprymowało to wysoce naszych przemokłych podróżnych. Tylko Sam nie tracił pogodnego humoru:

9