Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziesz za nami. Unieszkodliwię pana, odebrawszy mu broń.
— Protestuję! To kradzież, rabunek!
Pshaw! Jakkolwiek to nazwiesz, stanie się, jak orzekłem.
Uwolniono Pollera z więzów. Klnąc siarczyście, dosiadł swego wierzchowca i pojechał na wschód, aby potem niepostrzeżenie skręcić w kierunku Tucsonu. Niedługo później porucznik pożegnał się i wyruszył na czele żołnierzy i jeźdźców. Teraz, kiedy przerzedziło się i życie w karawanie wróciło do dawnego trybu, zauważono nieobecność kantora. Już miano wysłać kogoś na poszukiwania, gdy przywlókł się powoli z zachodniego kierunku, strojąc dziwne miny. Skoro dotarł do obozu, Sam wpadł na niego z gniewem:
— Gdzie się pan znowu podziewa? Czego pan tam szukał?
— Marsza triumfalnego — odpowiedział entuzjasta.
— Marsza triumfalnego? Czy pan oszalał?
— Oszalał? Jak pan może zadać tak obelżywe pytanie, szanowny panie? Zwyciężyliśmy! Schwytaliśmy wrogów i dlatego szukałem samotności, aby wykoncypować motyw do marsza triumfalnego.
— Głupstwo! Nie powinien się pan uga-

53