Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wy sami. Mam dobre uszy.
— O, nawet najlepsze uszy mogą się omylić i fałszywie zrozumieć!
— Tak pan sądzi? A zatem źle zrozumieliśmy, kiedy pana poprzednio zapytano, co się stanie z dziećmi i kobietami?
— Nic o tem nie wiem!
— Że mają wyginąć, aby później nie mogły was zdradzić?
— Nie mam o tem najmniejszego wyobrażenia!
— Ani o tem, że mieliście podzielić między siebie łup, a potem spalić wozy?
— Nie!
— W takim razie z przerażenia stracił pan pamięć. Sądzę jednak, że odzyskasz ją w Tucsonie.
Oficer, dotychczas milczący, odezwał się do Sama:
— Nie trać pan darmo słów z tym człowiekiem, sir! Niech się wypiera; nanic się to zda. Mamy dowód, fakt, że są finderami, i jutro będą wisieć.
— Czy będzie potrzebne nasze świadectwo? — zapytał Dick.
— Nie. Jeśli chcecie jechać dalej, nie będę was zatrzymywał, ani ciągnął zpowrotem do Tucsonu. Świadczyliście przede mną, a to ma taką samą wartość, jakgdybyście osobiście złożyli ze znania przed sądem. Posiadamy nadmiar dowo-

49