Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ni i ujrzeliśmy zdala ognisko. Nie wiedząc, kogo mamy przed sobą, podkradliśmy się, jak to zazwyczaj się czyni. Wówczas napadliście na nas zdradziecko. Żądamy, abyście nas natychmiast puścili!
— Żądajcie, ile wam się żywnie podoba, — nie mam nic przeciwko temu, jeśli się nie mylę. Będziecie wolni dopiero jutro, na szubienicy w Tucsonie, hihihihi!
— Jeśli chcesz pan stroić figle, to postaraj się o lepsze! To nie przelewki, chwytać uczciwych ludzi, — wkrótce się przekonacie. Niewiadomo jeszcze, kto z nas zawiśnie na szubienicy!
Sam podniósł się, podszedł doń i rzekł urągliwie:
— Aby zakończyć wreszcie te głupie rozmowy, przedstawimy się sobie! Nazywam się Sam Hawkens, rozumie pan? Tam zaś siedzą Dick Stone i Will Parker. Nadano nam przydomek „trójlistka“, zrozumiano? Czy pokusicie się o podejrzenie takich westmanów?
Buttler zbladł śmiertelnie i zaniemówił.
Sam Hawkens dodał:
— Ja sam byłem dziś u was, podsłuchiwałem i słyszałem każde słówko. Jesteście finderami. Wiedziałem już o tem w San Xavier.
Heavens! — zawołał przestraszony Buttler. — Finderzy! Co za myśl! Kto pana tak poinformował, sir?

48