Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy ty jesteś Ka Maku, wódz tego puebla?
— Tak — brzmiała odpowiedź.
— Chcemy się tutaj zatrzymać. Czy możemy dostać wody dla nas i dla naszych koni?
— Nie.
Była to tylko pozorna odmowa. Zamierzał ich zatrzymać. Jeśli wzdragał się odstąpić wody, to z wyrachowania; zbyt chętne i pochopne przyjęcie mogłoby wzbudzić podejrzenie w podróżnych.
— Czemu nie? — zapytał Sam.
— Ta odrobina wody, którą posiadamy, ledwo wystarczy dla nas i dla naszych zwierząt.
— Ale, nie widzę ani waszych wojowników, ani koni. Gdzież są?
— Na łowach. Wkrótce wrócą.
— W takim razie musicie mieć dosyć wody. Czemu nam odmawiasz?
— Nie znam was!
— Czy nie widzisz, że są z nami kobiety i dzieci? Czy posądzasz je o wojownicze zamiary? Jesteśmy spragnieni. Jeśli nam nie dacie wody, sami jej poszukamy.
— Nie znajdziecie.
Odwrócił się, udając, że nic o nich nie chce wiedzieć. Tego było za wiele dzielnemu Hobble-

133