Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Boże uchowaj, to nie był człowiek! Człowiek ma zgoła inny głos.
— Wydawał dźwięki?
— No, jeszcze jakie!
— Czy nie mogłaby pani powtórzyć?
— Spróbuję — rzekła. Odetchnęła głęboko i ryknęła: — Uhuahuahuahuaauauauahhh!
Wszyscy skoczyli na nogi.
— Mój Boże, co to za zwierzę! Chyba tygrys — lew — — pantera! — zawołano dokoła.
— Cicho, ludzie! — rozkazał kantor. — Nie frasujcie się! Słyszeliście, że to nie drapieżnik. Nie mamy się czego lękać — wkrótce wyklaruję tę rzecz naukowo. Zwierzę nie ma sierści, a zatem nie jest to ssak. Ryba też nie, gdyż ma głos. Ponieważ musimy pominąć kręgowców, pozostają więc tylko płazy, zwłaszcza żaby i krety.
— Tak, to prawda, — zawołała druga kobieta. — To był kret!
— Nie, to będzie żaba! — zawyrokowała pani Rozalja.
— Nie, kret! Tylko kret potrafi w ten sposób siedzieć w wodzie.
— Ale straszydło skoczyło wgórę!
— Krety też skaczą!
— Nie tak, jak żaby. Zresztą, kret siedzi przeważnie w ziemi, a nie w wodzie. Zrozumiano? A jużci, to żaba!
— Ale taka duża żaba!! — wtrącił kantor, po-

115