Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co pan przez to rozumie, mały wyskrobku?
Przewyższała go o głowę.
— Rozumiem, że się nie obudzicie.
— A to dlaczego?
— Ponieważ będziecie nieboszczykami.
— Nieboszczykami? Ani myślę! Pani Rozalja Eberschbach nie tak łatwo umiera!
— Czy przypuszcza pani, że tych dwunastu włóczęgów będzie słuchało pani Rozalji Ebersbach?
— Nie mogą, choćby i chcieli; są uwiązani i spętani, jak pan sam opowiadałeś.
— Ale uwolnią się i napadną na was z chwilą, gdy się ze swoimi towarzyszami oddalę.
— Chcesz się pan oddalić?
— Naturalnie!
— A to dlaczego? Przecież to wasz święty obowiązek — strzec tych łotrów, dopóki my nie znajdziemy się w bezpiecznem miejscu! Co ja mam o panu sądzić, jeśli wydaje nas pan na sztych i umywa ręce!
— Niech pani myśli, co jej się podoba.
— Miłe słowa, niema co! Czy nie słyszał pan, że mężczyźni powinni być grzeczni dla dam i chronić je od niebezpieczeństwa? A pani Rozalja Eberschbach jest damą, zrozumiano!

94