Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sam przerzucił Liddy przez plecy, gwizdnął na Mary, która poszła za nim, jak posłuszny pies, uchwycił konia dziwaka za uzdę i poszedł śladem wozów.
— A więc komponuje pan, panie kantorze emeritus?
— Tak, i dniem i nocą.
— Co?
— Wielką operę na trzy spektakle w dwunastu aktach, po cztery na każdy wieczór, wie pan, coś in genere „Pierścienia Nibelungów“ Ryszarda Wagnera, ale tym razem skomponowane nie przez niego, lecz przez pana kantora emeritus Mateusza Aureljusza Hampela z Klotzsche pod Dreznem.
— Czy nie może pan w domu komponować? Co pana zapędziło do Ameryki, a zwłaszcza do Arizony, najniebezpieczniejszej miejscowości Dzikiego Zachodu?
— Co mnie zapędziło? Duch, Muza, któżby inny? Przybrany syn Muzy musi słuchać rozkazu bogini.
— Nie rozumiem. Nie słucham żadnej bogini, tylko rozumu.
— Bo nie jesteś natchniony. Nie komponuje się opery rozumom, lecz jeneralnym basem i kontrapunktem, oczywista, o ile się ma odpowiednie libretto, odpowiedni tekst. I właśnie ten tekst jest sprężyną, która mnie rzuciła na łono Ameryki.

59