Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jesteś szczwanym lisem, stary Samie!
— Jestem wcale zadowolony ze swej oskalpowanej głowy. I ja niegdyś posiadałem własne włosy wraz ze skórą; nosiłem je od urodzenia z dumą i z pełnem prawem, od którego nie mógłby mnie odsądzić żaden adwokat, lecz wkońcu zdybał mnie tuzin, czy dwa tuziny Indjan Pawnee i żywcem zdarli ze mnie sierść. Udałem się wówczas do Tekania i kupiłem nową skórę. Nazywano ją peruką i sprzedano za trzy grube pęczki sierści bobrowej, jeśli się nie mylę. Nic sobie z tego nie robię, gdyż nowa sierść jest czasem praktyczniejsza niż stara, zwłaszcza latem. Mogę zdjąć, kiedy się pocę, i myć ją i czekać, nie drapiąc się w głowę. I jeśli jakiś czerwony zażąda ode mnie skalpu, mogę dać, nie przyczyniając mu trudu, a sobie bólów, hihihihi!
— I jakie to głupie, — wtrącił Will Parker — że naprawdę wierzą, iż zamierzamy nad Gila chwytać bobry, a nawet szare niedźwiedzie.
— Nie tak głupie, jak mniemasz, — objaśnił Sam. — Widzieli dokładnie, że jesteś greenhornem, a po takim można się wszystkiego spodziewać, nawet tego, że na strychu spróbuje łowić psy morskie i wieloryby. Powiada, Buttler, że spodziewają się mięsa. Skąd wezmą? Czy aby z Tucsonu? Nie do wiary! Może chcą okraść tych, których — — behold, oto właśnie nadjeżdżają!
Wskazał przed siebie, gdzie na placu uka

52