Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak moja ręka.
— I sądzi pan, że z tej strzelby zdołasz trafić?
Yes.
— Absurd! Już przy pierwszym strzale lufa pęknie, a jeśli nawet nie pęknie, to tak się skrzywi, że kula nie pójdzie prostą drogą, lecz skręci za krawędź domu.
— Spróbujmy!
— Chce się pan założyć? Macie przecież pieniądze. Na ile?
— Na tyleż, co pan.
— Dolar?
— Zgoda.
— A więc, zakładamy się. Ale nie będziemy celować w tamtą chatę. Właściciel jej mógłby wziąć nam za złe, chociaż ja — —
— Strzelajcie, w moją! — przerwał gospodarz. — Przylepię do tylnej ściany kawałek papieru wielkości mojej dłoni; to będzie cel.
Dobito zakładu. Goście wyszli z karczmy; gospodarz przylepił papier. Buttler odliczył dwieście kroków. Dał dolara, Sam poszedł za jego przykładem. Wylosowano, kto ma pierwszy strzelać. Los padł na Buttlera. Stanął w odmierzonej odległości, wycelował szybko, opuścił kurek i trafił w papier.
Teraz nadeszła kolej na Sama. Jak najdalej rozstawił krzywe nogi, przyłożył swą Liddy, przechylił się naprzód i celował długo, bardzo długo.

35