Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nasze ręce. Zresztą, nie dotrą tutaj. Ostrzeżeni przez wywiadowców, wyjdziemy na ich spotkanie i wytępimy co do nogi.
— Słyszałyśmy, że towarzyszy im wielki Winnetou i pewien bardzo dziarski biały wojownik. Tego nie znam ale wiem, że niełatwo pokonać wielkiego Apacza. Jego przebiegłość przekracza granice wyobraźni. Być może, wywabi naszych ludzi z Almaden, aby zająć je tem łatwiej.
— To mu się nie uda. Ale gdyby tutaj przybył, wiadomo wam, co należy czynić. Nóż leży przy kołowrocie. Lecz nawet gdyby nas pokonał, nie mógłby zdobyć skały, która służy za wspaniałą, niedostępną twierdzę. Wbrew naszej woli nikt tu nie wejdzie, szczególnie zaś Winnetou i biały, o którym mówiłaś.
Nie chciałem już dłużej słuchać jego pustych przechwałek, ponieważ czas naglił do pośpiechu. Odsunąłem zasłonę, wszedłem do pokoju i rzekłem:
— Myli się pan bardzo, master Melton; jak pan widzi, jesteśmy już tutaj!
W tej samej chwili schwyciłem ze stołu rewolwery i nóż, i stanąłem między nim a bronią, wiszącą na ścianie. Cofnął się przede mną, jak przed upiorem.
— Old Shatterhand! Do stu djabłów! — zawołał. — A więc jest tutaj i Winnetou Precz, precz, spełnij swoją powinność, gdyż jest to biały, o którym mówiłaś!
Okrzyk był skierowany do Indjanki. Zerwała się z miejsca, aliści schwyciłem ją i odrzuciłem wgłąb z taką siłą, że aż przewróciła się na pościel. Nadbiegł Mimbrenjo, aby ją przytrzymać; miotając się, a nie mogąc wyrwać, krzyknęła kilka indiańskich słów. Zrozumiałem

44