Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wódz ma go w swojej mocy.
— Wąż mówił to wczoraj, ale teraz bardzo możliwe, iż Melton ma nad nim przewagę. Jeśli tak się stało, to z pani winy.
— Jakto?
— Objaśnię panią, jeśli się przedtem dowiem, o czem rozmawiałaś z Meltonem. Przebiegły Wąż radził wystawić Meltona na próbę. Jakże to pani zrobiła?
— Zażądałam widzenia się z ojcem. Odpowiedział, że muszę jeszcze poczekać, ponieważ obecność ojca w sztolni jest nieodzowna. Nie zadowoliłam się tą odpowiedzią, trwałam przy swojem żądaniu i zagroziłam mu, że go porzucę.
— Cóż Melton na to?
— Roześmiał się i powiedział, że wszak nie odejdę bez ojca. Wówczas, zagroziłam mu zemstą wodza.
— Ah, właśnie pomyślałem to sobie. Zdradziła si pani, że porozumiewasz się z Indjaninem.
— Cóż to szkodzi? Niech wie, że nawet pozbawiona ojca nie pozostałam bez opieki i obrony.
— Zaraz sennorita zrozumiesz, żeś postąpiła niezbyt sprytnie. Sądzę, iż nietylko powołałaś się pani na Indjanina, jako na swojego obrońcę, ale, żeś jeszcze coś ponadto wygadała?
— Czemu nie miałam odpowiadać, skoro pytał?
— Powiedziała mu pani zapewne, że Przebiegły Wąż przyrzekł sennoricie to samo szczęście i ten sam dobrobyt, co Melton?
— Tak.
— I że zabije Meltona, jeśli odważy się zrobić pani coś złego?

27