Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   195   —

Turnera, rzecz prosta, przedewszystkiem interesowały obrazki, ja zaś przeglądałem oryginalne chińskie dzieła, które mnie naprawdę zaciekawiły.
Wieczorem otrzymaliśmy zaproszenie na kolacyę, do której zasiadł sam tylko sędzia z nami; mimowolnie przeszło mi przez myśl, że prawdopodobnie ukrywa przed światem, że gości u siebie dwóch barbarzyńców.
Kolacya była tak wspaniała, potrawy tak dobrane, że przeszły wszelkie nasze oczekiwania. Z napojów podawano przedewszystkiem herbatę i arak, na deser tylko pojawiła się butelka wina szampańskiego niezbyt wysokiej marki, ale możliwego do picia.
Kapitana ujęła przedewszystkiem uprzejmość gospodarza, który obok chińskich pałeczek kazał nam położyć europejskie nakrycia.
— Ależ to doskonały człowiek! — rzekł Turner. Wogóle chińczycy bardzo mi się podobają, mają tylko tę jedną wadę, że bardzo źle po chińsku mówią.
— A jednak ja ich rozumiem.
— To też nie mogę wyjść z podziwienia, jak pan sobie daje z nimi radę. Ja widocznie mam już tę wadę, że choć umiem mówić, nie mogę nic zrozumieć.
Przy każdem nowem daniu Tsza-juan pytał mnie, jak się dana potrawa nazywa po niemiecku i dziwił się moim wiadomościom. Tsza-