Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   192   —

puści ich na wolność, przeto powstrzymałem się od wszelkiej prośby za nimi.
— Czy jesteście zadowoleni ze mnie? — zapytał sędzia, kiedyśmy zostali sami.
— Najzupełniej. Dziękujemy ci. Imię twoje sławić będziemy, gdziekolwiek się tylko znajdziemy.
— W takim razie spełnijcie moją prośbę i nie chodźcie do środka miasta. Nasz cesarz zabrania tego cudzoziemcom, a my, sługi jego, musimy czuwać, aby wola jego spełnioną została. Jak długo zostaniecie w Kuang-tszeu-fu?
— Tylko przez dzisiaj, a może i przez jutro.
— Czy jesteście tutaj u rodziny lub znajomych?
— Nie, zatrzymaliśmy się w hotelu.
— Na to nie pozwolę nigdy. Bądźcie moimi gośćmi. Chodźcie za mną!
Poprowadził nas na drugą stronę domu, gdzie otworzył dwoje drzwi i rzekł:
— Oto dwa pokoje, gdzie zwykle zatrzymują się moi przyjaciele, kiedy mnie odwiedzają. Bądźcie moimi gośćmi i zostańcie u mnie.
Było to bardzo pochlebne zaproszenie, ale podług etykiety chińskiej powinniśmy je byli odrzucić. Tylko zaproszenia piśmienne traktowane są na seryo, wszelkie zaproszenia