Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   187   —

Wskazałem na kapitana.
— A więc ty jesteś austryakiem i mówisz po chińsku, czy tak?
— Tak jest.
— To mnie nie dziwi. Anglicy i amerykanie kochają tylko swój język i nie chcą znać innego, austryacy zaś są poważni i rozumni; uczą się chętnie i nie pogardzają nikim. Lubię ich. Jakiego jesteś wyznania?
— Jestem chrześcianinem.
— To dobrze. Ja jestem mongołem, a mongołowie i chińczycy wyznają jednego pana.
— Bóg stworzył ludzi dobrymi, lecz ludzie zgrzeszyli nieposłuszeństwem.
— To samo mówi nam nasza religia.
— Niezupełnie. Wasza religia mówi, że człowiek był z początku szczęśliwym, ale nie uczy, jak to szczęście napowrót odzyskać.
— Bo człowiek nigdy już nie odzyska swojej pierwotnej doskonałości.
— Tak mówi twoja religia. Moja zaś uczy, że przez pobożność, miłość bliźniego i uczciwość człowiek może się stać świętym i błogosławionym.
— Tak mówi twoja religia? No to nic, jestto tylko jedno zdanie, które jeszcze nie daje jej pierwszeństwa nad naszą wiarą.
— Muszę ci zaprzeczyć. Wszak przyznasz, że największem nieszczęściem dla ludzi