Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Poco ci ta wiadomość potrzebna? — rzekł z niedowierzaniem.
— Bo chciałbym tu zamieszkać.
— Nie mam miejsca dla obcych ludzi.
— Zapłacimy.
— Nie mam zamiaru wynajmować mieszkania. Widzę zresztą, że macie konie, dla których niema u mnie pomieszczenia.
— W takiem podwórzu? Pod dachem zmieszczą się więcej, niż dwa konie.
— Do licha! Znasz to podwórze? W takim razie tem bardziej nie należy ci ufać.
Chciał zasłonić otwór. Wziąłem go za rękę i rzekłem:
— Możesz nam ufać. Jesteśmy uczciwi ludzie. Przynosimy ci pozdrowienia.
— Pozdrowienia? Od kogo?
— Czy nie pamiętasz, że niegdyś mieszkał u ciebie pewien perski książę z dwiema żonami i orszakiem służby.
— Owszem — odparł pośpiesznie. — Był też pewien effendi z Niemiec wraz z towarzyszem Arabem.

14