Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nem, że się podnieśli natychmiast. Milczeli przytem, jak pień.
— Odwróćcie się plecami do siebie i spuśćcie ręce!
Wykonali i to polecenie. Halef przysunął ich gwałtownym ruchem i rzekł:
— Stójcie tak, nie ruszając się, bo wpakuję wam nóż w serce!
Przyłożył sillowi nóż do piersi. Sili jęknął:
— Nie uderzaj! Będziemy posłuszni.
— Wstrętny tchórzu! Nikczemność i zdrada chodzi zawsze w parze z tchórzostwem. Na nic innego nie zasługujesz!
Po tych słowach splunął mu w twarz. Rozwinąłem lasso. Związaliśmy niem zdradziecką parkę tak mocno, że nie mogła się ruszyć. Tak spętanych ułożyliśmy na tratwie w ten sposób, że mogli się obrócić jedynie w kierunku wody. Jeżeli nie będą leżeć spokojnie, runą do wody i utoną.
— No, teraz możemy być o was spokojni — rzekłem. — Jeżeli nie będziecie się ruszać i zachowacie milczenie, odwią-

90