Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 1.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wdrapałem się na południowy stok doliny, aby się przekonać, czy Szeraraci istotnie odjechali. Kiedy mi znikli z oczu, zszedłem nadół. Poprowadziliśmy wielbłądy do źródła. Niestety, opróżnili je wrogowie. Straciliśmy dobre dwie godziny, nim mogliśmy napoić wielbłądy, napełnić bukłaki i wreszcie ugasić własne pragnienie; potem dopiero ruszyliśmy w ślady Szeraratów.
Na płaskiej pustyni wyglądanie wroga było połączone z wielkiem niebezpieczeństwem. Na szczęście, źródła badijeh, w ich liczbie Bir Nadahfa, leżą w skalistych okolicach. Bir Nadahfa otoczona jest warrem[1], pod którego osłoną można się będzie skradać.

Wielbłądy posuwały się szybko; zwolniliśmy dopiero wtedy, gdy ślady wskazywały, że jesteśmy wpobliżu Szeraratów. Popołudnie minęło bez wydarzeń. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, ujrzałem przez lunetę grupę kamieni, otaczających źródło. Szeraraci byli już na miejscu, musieliśmy się więc zatrzymać. Dopiero z zapadnięciem nocy ruszyliśmy dalej. W odległości jakiegoś

  1. Zwał kamienny.
16