Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miljony! Cóżeście, na Boga, zrobili z temi pieniędzmi?
— Przehulałem, przegrałem, przepiłem.
— Do djabła! Niemądry z was człowiek.
— Niemądry? Pah! Trzeba chwytać każdą chwilę, jeżeli nie wiesz, czy cię jutro nie powieszą. Aby was jednak nieco uspokoić i pocieszyć, wyznam szczerze, że schowałem nieco pieniędzy.
— Ach, tak! Więc jednak ukryliście coś?
— Tak. To mi zupełnie wystarczy, abym do końca życia nie potrzebował pracować.
— Gdzież jest ten schowek?
— Przypuszczacie, że i to powiem?
— Dobrze, zostańcie przy swojej zbójeckiej zdobyczy! Bądźcie jednak przekonani, że będę z wami postępować tak samo, jak wy ze mną.
Landola skinął spokojnie głową.
— Może mi to bliżej wyjaśnicie? — rzekł, przyglądając się Cortejowi badawczo.
— Zapomnę o względach, któremi się kierowałem, i będę żądał porachunku.
— Za co?
— Za to, że don Fernando żyje!
— Dajcie mi przedewszystkiem dowód, że tak jest istotnie.
— Pisze o tem moja siostrzenica.
Landola zbladł.
— Nie zginął przecież na życzenie waszego brata.
— Czy brat mówił wam, dlaczego trzeba usunąć don Fernanda?

79