Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  220   —

zatem swoje strapione serce, kochany Franku! Przedewszystkiem pragnąłbym się teraz dowiedzieć, jak skut mógł umknąć ze studni, a do tego jeszcze ukraść konia. Niewątpliwie potraficie nam to opowiedzieć, człowieku!
Kolejarz skurczył się pod wpływem surowego wzroku Old Shatterhanda, jak gdyby się chciał schować w samym sobie, lecz odpowiedział:
— Ja temu nie jestem winien, sir. Wierzcie mi śmiało! Studni miał pilnować Clifton, który dał się otumanić Chińczykom.
— Chińczykom? Tutaj byli Chińczycy?
— Yes, mister Shatterhand; dwie sztuki, dwie całe sztuki.
— Ach to byli pewnie ci, którzy nam strzelby ukradli. Czy wisiały im z tyłu warkocze?
— Warkoczy nie widziałem. Ale za to mieli pieniądze, piękne dolary, pół dolary i jeszcze drobniejsze. Poszli do roomu i kazali keeperowi[1] podać sobie wszystkiego, czego tylko dusza ich pragnęła, a on mógł sprzedać.
— A wy byliście oczywiście na tyle uprzejmi i rozważni, że popijaliście z nimi. Prawda?
— Ja nie, lecz Clifton, sir. Bo trzeba wam wiedzieć, że znał ich dobrze, ponieważ pracował w Firwood-Camp, zanim wynajął go tutaj mister Swan. Najlepiej będzie, jeśli wam wszystko po porządku opowiem, jak i co się stało.
— Tak, dobrze! Jestem bardzo ciekawy, czy znajdziecie co na usprawiedliwienie tego, że nie pilnowaliście lepiej swoich obowiązków. A więc słuchamy.

— Przedstawię wam całe zdarzenie dokładnie i zgodnie z prawdą. Było to pod wieczór i zmierzchało się już właśnie. My, skończywszy pracę, przygotowywaliśmy się właśnie do wypoczynku, kiedy nadeszli Chińczycy — niech ich dyabel porwie za tego figla, którego nam spłatali. — Clifton siedział jako dozorca nad studnią, a sznurek, którym skut był przywiązany, owinął dokoła drzewa.

  1. Restaurator.