Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  184   —

— Tak, to bardzo słuszne, kochany Drollu.
— Pięknie! Cieszę się, że mi słuszność przyznałeś.
— Przyznałem słuszność? — wybuchnął Frank gniewnie.
— Wyobrażasz to sobie istotnie? Ja i przyznanie słuszności komuś, kto nie ma nawet tyle oleju w głowie, żeby się mógł wmyślić w wysoce zajmujące właściwości przyrostka eks! Tak, to było całkiem słusznie, że eksplodować znaczy huknąć. Eksploduje więc sodowa woda, bat i policzek, bo przytem powstaje huk. To także było słuszne, że eksport znaczy wywóz. Ale powiedzno, czy dominium wywóz, albo wyjazd nie pochodzi od feminium wywieźć, albo wyjechać?
— To dla mnie już zbyt uczone, ale musi w tem być pewna słuszność.
— A skoro się wywozi lub wyjeżdża, to chyba skądciś?
— Oczywiście.
— Naprzykład ze skóry?
— Ze... skóry? — powtórzył Droll stropiony.
— Rozumie się! A może nie słyszałeś jeszcze tego wyrażenia, że ktoś wyjechał ze skóry?
— Słyszałem, ale jeszcze nie widziałem.
— A zatem nie widziałeś jeszcze bomby?
— Nie.
— Ona właśnie wyjeżdża ze skóry, kiedy pęka, a ponieważ wywóz lub wyjazd znaczy tyle, co eksport, przeto my uczeni mówimy, będąc w cztery oczy, że bomba eksportuje. Czy to skampowałeś?
— Skampowałem? To znowu obce słowo. Nie weź mi tego za złe, mój Franku, ale czy nie mówi się przypadkiem: skapowałeś? Kampować znaczy przecież: obozować.
— Całkiem słusznie! Kampować znaczy wziąć coś tak mocno w kaput, że się tam rozłoży obozem. Zrozumiano?
Droll poskrobał się za uchem i odrzekł zakłopotany:
— Ani nie zrozumiałem, ani nie skampowałem.