Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  103   —

nią, chociaż poważne rysy twarzy Apacza nic podobnego nie okazywały.
— Jeśli Winnetou ma interwencyę mnie nabierać, to niech będzie najposłuszniej tak dobrym i pójdzie do zwrotnika Raka i zobaczy, że ta wyspa leży pomiędzy nim a Hohenzollern-Sigmaringen. Co raz powiedziałem, to powiedziałem i spodziewam się, że moje pryorytety znaleźć można na każdem entoutcas. Wątpić o tem może każdy, kto tego nie rozumie. Ale ja o to nie dbam. Nie mam zwyczaju się sprzeczać i jeżeli atakują mnie dusze adjustowane, otulam się promienną aureolą mego naukowego milczenia. „Vere Angelica-tinctur, quoniam ud angelus loquitur“; słowa te dla nikogo nie nadają się tak, jak dla mnie! Howgh!
Widząc, że nikt mu nie odpowiada, uważał za stosowne pogrążyć się w tynkturze angeliki. Po upływie godziny sprawdziło się twierdzenie Winnetou. Zjawił się bowiem Droll i oświadczył:
— Czy to nie nadzwyczajna rzecz, moi panowie? Czuję się, jak nowonarodzony. Co Winnetou uczynił, nie wiem. Czy naciągnął tylko nerwy, czy je całkiem wyrwał, to wszystko jedno. Jestem zdrów jak ryba w wodzie. Teraz znów mogę jechać, a Czarny Mustang dowie się, że ciocia Droll potrafi jeszcze czegoś dokonać!