Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  102   —

przyprowadził z sobą Drolla, po którym poznać było, że cierpiał w ostatnich czasach. Oczy jednak miał żwawe, a w ruchach nie objawiał tego, jakoby go teraz trapiły bole. Ucieszył się nadzwyczajnie niespodzianem spotkaniem ze sławnymi westmanami i oświadczył, że bezwarunkowo pojedzie nad Alder Spring bez względu na stan swojego zdrowia.
To spowodowało milczącego dotychczas Winnetou do zadania mu kilku pytań, które dowiodły, że Apacz posiadał znaczną wiedzę o budowie i chorobach ciała ludzkiego. Pokazało się, że Droll miał istotnie ischias i to z powodu upadku z konia. Winnetou powstał, wydobył niewielką torebkę skórzaną, w której nosił z sobą rozmaite opatrunki, i rzekł ze zwykłym sobie spokojem:
— Niech mój brat Droll zaprowadzi mnie do swego łoża! Cierpienia już za godzinę przestaną mu dokuczać.
Wziął go za rękę i wyszedł z nim razem. Niebawem doleciał obecnych przeraźliwy krzyk.
— To Droll! — zawołał Hobble-Frank. — Co Winnetou z nim robi? Prawdopodobnie chce mu wyspę z nóg wyrwać, ale powinienby to czynić z mniejszym bolem i gracyą. Muszę pójść do ciotki Droll, gdyż taki krzyk przecina mi duszę całkiem jak piła.
Zerwał się, by wybiec, lecz Old Shatterhand powstrzymał go, mówiąc:
— Zaczekaj tu, kochany Franku! Winnetou wie całkiem dobrze, co czyni, a na takie właśnie cierpienia znają Indyanie środki, o których pojęcia nie mają nasi lekarze.
Jakby na potwierdzenie tych słów wszedł Winnetou i powiedział:
— Nasz brat Droll musiał wytrzymać bardzo silny, ale bardzo krótki ból, aby prędko wyzdrowieć. Teraz wypoczywa, ale za godzinę już będzie taki zdrów, jak przedtem, zanim wlazła mu w nogi słynna wyspa naszego Franka.
Słowa te zawierały małą, niewinną, ironię pod adresem Franka, który wyczuł ja zaraz i odpowiedział na