Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  78   —

daję łasce pierwszeństwo przed prawem i każę wyliczyć wam tylko po sto batów.
Z powodu tej groźby podnieśli obaj głośny okrzyk boleści. Winnetou zawołał tylko pogardliwie „uff“, a Old Shatterhand go zapytał:
— Jaką karę obmyślił mój brat dla tych złodziei?
Apacz patrzył przez kilka chwil przed siebie, poczem po jego bronzowej twarzy przemknął osobliwy uśmiech.
— Tę — odrzekł, czyniąc oburącz ruch jak przy skalpowaniu.
Biali to pojęli i porobili bardzo poważne miny, ale Chińczycy nie rozumieli znaczenia tych gestów i patrzyli pytająco na Old Shatterhanda.
— Uklęknijcie przedemną tuż przy sobie! — rozkazał biały myśliwiec.
Posłuchali natychmiast.
— Zdejmijcie czapki!
Zdjęli swoje nizkie czapki bez daszków, a w następnej chwili błysnął nóż w dłoni Old Shatterhanda. Robotnicy i urzędnicy krzyknęli głośno, sądząc, że chce ich oskalpować naprawdę.
Dwa szybkie chwyty lewą ręką za głowy Chińczyków, dwa równie prędkie cięcia prawą wystarczyły na to, że ich pozbawił nie głów, lecz warkoczy.
Widzowie odetchnęli z ulgą, a Chińczycy zesztywnieli zrazu z przerażenia. Dla „syna nieba“ jest najgorszą hańbą utracić warkocz i w pewnych okolicznościach wolałby oddać życie. To też obaj zdrętwieli w pierwszej chwili, potem wcisnęli nagle czapki na łyse głowy, zerwali się i wybiegli, lamentując głośno. Ogólny śmiech zabrzmiał za nimi.
Tylko Old Shatterhand i Winnetou się nie śmiali, a pierwszy z nich objaśnił nawet poważnie:
— Ta scena może wam się śmieszną wydawać, ale tak nie jest, moi panowie. Chińczyków ukaraliśmy wedle ich pojęć o wiele surowiej, aniżeli gdyby ich jakie jury skazało na kilkuletnie więzienie.