Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wolnienie z więzów. Indjanin rozluźniał je, gdy rozległ się z góry huk. Był to strzał, który Rezedilli udało się odwrócić od Gerarda.
Bawole Czoło chwycił dubeltówkę i skoczył na górę. Przybył na strych właśnie w chwili, gdy sierżant celował w czoło Czarnego Gerarda.
— Psie!
Wyrzekłszy to jedno słowo, Indjanin odrzucił sierżanta niesłychanie mocnem uderzeniem kolby o kilkanaście kroków. Drugim ciosem uśmiercił klęczącego na Gerardzie żołnierza. Sprawiwszy się z tymi dwoma, odwrócił się i powalił trzeciego, który trzymał Rezedillę.
Miksteka podszedł do Karji. Była jeszcze nieprzytomna od uderzenia. Na czole miała krwawy znak.
— To dzieło białych? — zapytał wódz ponuro.
— Broniła się, zakłuła żołnierza bagnetem, — objaśniła Rezedilla.
— Pochodzi przecież od dawnych Miksteków! — odparł z dumą. — Bawole Czoło zemści się srodze. Kto przywodzi tym psom?
— Sierżant.
Rezedilla wskazała na sierżanta, który wił się w bólach.
— Czego chciał od was?
— Chciał zabrać hrabiemu pieniądze, kobiety zamierzał wychłostać. Sennorita Karja, padając skaleczyła się; sennorita Emma zemdlała, mnie zaś rzucili na ziemię i chcieli bić.
Bawole Czoło zgrzytnął zębami:

36