Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wartoby wychłostać kobiet? To prędzej skłoni hrabiego do odpowiedzi.
— Nieoceniony pomysł! Wychłostać jedną po drugiej. Zacznijcie od tej! — wskazał na Rezedillę.
— Na Boga, to chyba nieprawda! — zawołała Rezedilla w najwyższem przerażeniu.
— Sennor, bądźcie rozsądni, bądźcie człowiekiem! — błagał Pirnero.
— Brać ją! — rzekł sierżant w odpowiedzi.
Ujęło ją czterech żołnierzy. Mimo, iż ręce miała związane, broniła się z całych sił przed brutalnym gwałtem.
— Wstrzymajcie się! — zawołał hrabia. — Powiem, gdzie są pieniądze.
Sierżant skinął głową z uśmiechem.
— Patrzcie, patrzcie, jak spokorniał! Ale pieniądze wasze nie interesują mnie teraz. Obiecałem moim ludziom miłą rozrywkę; nie chcę im sprawiać zawodu. Dajcie tej mademoiselle dziesięć batów! Tę samą porcję zaaplikujcie potem reszcie!
Żołnierze wybuchli głośnym śmiechem. Ujęli na nowo wypuszczoną przed chwilą wobec słów hrabiego Rezedillę, chcąc powalić ją na podłogę.
— Djabelskie nasienie! — zawołał hrabia i, mimo podeszłego wieku, mimo, że ręce miał skrępowane, rzucił się na czterech żołnierzy. Sierżant walnął go kolbą w głowę z taką siłą, że don Fernando padł nieprzytomny.
— Jazda! Kończyć raz z tym kramem! — rozkazał sierżant.
Żołnierze tak się palili do nikczemnego czynu, że

33