Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Orzesku, pódze haw!” Więc leci prędko do księdza na plebanję i mówi, że jakiś duch siedzi pod dzwonnicą i woła na niego:
— Orzesku, pódze haw!
Ano więc ksiądz był okropnie tłusty, tak, że nie mógł chodzić, więc się kazał nieść pod tę dzwonnicę; ubrał się w komeżkę, kościelny wziął kropidło i święconą wodę i niosą księdza ku dzwonnicy. Jak Pycina zobaczyła, że coś niosą, tak myślała, że jej koledzy niosą wieprzka, ano więc woła:
— Niesiecie go! dawájcie go tu!
Ksiądz się okropnie przeląkł, jak nie umiał chodzić, tak się prędko nauczył i uciekł.
Więc złodzieje spokojnie sobie powynosili przez ten czas wieprzki. Ale potem już złodzieje nie chcieli Pyciny, żeby z niemi chodziła, żeby ich nie wydała z temi wieprzkami, więc wypędzili ją.
Pycinie teraz okropnie bieda dokuczała, i poszła do służby do rzeźnika takiego, który bił drób: kury, gęsi, kaczki... Więc tam służyła u tego rzeźnika, ale ten rzeźnik nie mógł sobie z nią dać rady. Chciał ją wypędzić, nie chciała odejść, więc coby jej tu poradzić, coby jej tu na złość zrobić, żeby ona poszła. Ano więc dał jej tak dużo wódki, żeby się okropnie spiła. Ona się okropnie spiła, i on jej oblepił głowę stolarskim klejem, a na wierzch pierzem. Pycina się obudziła, maca się znów po głowie i pyta się:
— Czy já kaczka? czy já kura? czy já téż Pyciná?.. Przecie já téż nie kaczka, ani nie kura, tylko Pyciná.
Zabrała się i uciekła od tego rzeźnika. Uciekła od tego rzeźnika i przyszła do swojego męża i zaczęła go okropnie prosić, żeby ją przyjął, że już nie będzie wódki piła.
A on mówi tak:
— Widzis! widzis! nie pij wódki! widzis, jakie ci to pióra na głowie porosły, wszystko z gorzáłki.
Pyta ją zbił, potym jej nagrzał wody, umył jej głowę, zaprowadził ją do księdza, żeby się poprawiła. Potym Pycina dobra kobieta była i każdej babie pijaczce radziła, żeby wódki nie piła, bo jej pióra na głowie porosną.