Strona:Karol Mátyás - Z pod Sandomierza.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
17

sego mulárza, zeby mu doradziéł, co má na to robić: „bo już Sádomiérz skójcéłem murować, máwa w niem wszyskiego podostatkiem, ino máwa jedne przeskode. Otóz prose cie, doráć (doradź) nám, co máwa na to robić, bo sie nám chrobáki w soli zapaskudziéły!“
Ten list otrzymáł i nie wié, co má na to odpisać.
I tak jednego dnia idzie ten mulárz przez miasto Kraków bardzo zamyślony, co má na to do Sádomiérza odpisać, a jednak nimoze przyść na koncep, jak na to má odpisać. Naráz spotyká sie na ulicy z jednom starom babkom i ta sie go pytá:
— Dlácegos pán taki zamyślony? Powiédz mi, o co rzec idzie, to moze já ci doradze!
Ten mówi tak do ni:
— Słucháj, stara babko! Modrzejsi som w Krakowie ludzie, jak ty, a jednak mi nicht na to doradzić nimoze, to i twój głupi rozum na nic mi sie nie przyda. A zreśtom... trza ji głupiego posłuchać. Prose mi doradzić, co já mám na to odpisać!
Ta babka mówi tak:
— Prose, niech mi Pán powié, o co rzec idzie!
Ten mówi, ze idzie rzec o to, ze w Sádomiérzu chrobáki sie w soli zapaskudziéły i piso do mnie, zebym já jém doradziéł, cem majo te chrobáki zgubić.
Ta babka mówi mu tak: