zły duch — te istoty niewidzialne stanęły teraz naprzeciw ducha pogańskich jeszcze czasów, choć w zmienionej już nieco postaci.
Duchy te w różnych występowały kształtach, częstokroć zbliżały się do siebie, niejednokrotnie nawet mieszały w pojęciu ludu. Jednem słowem — cała przyroda była dla niego tajemniczym żywym światem, pełnym różnych duchów, z których każdy miał miejsce, kształt, a nawet czas działania osobno wyznaczone. Były duchy, przebywające w lasach, parowach, potokach, starych drzewach, zamczyskach itd., jedne miały ustaloną już w wyobraźni ludu postać, drugie indywidualna wyobraźnia szczególnie sobie przedstawiała, inne były niewidzialnemi. Były duchy zawsze czynne i takie, co w pewnej porze się zjawiały, i takie, co długo były w ukryciu i kiedyś miały stać się widzialnemi (duchy zaklęte).
Nie będę na poparcie słów moich przytaczał obfitego dość zbiorku podań, spoczywających bądź w moich własnych, bądź obcych łaskawie mi udzielonych notatkach, bo na to zupełnie nie pozwala szczupłość ramek, w jakich mój artykulik zamknąć postanowiłem, ograniczę się tylko na umieszczeniu kilku oryginalniejszych, mniej znanych o Chrystusie i niektórych świętych, oraz odnoszących się do świata roślinnego i zwierzęcego o tyle, o ile w nich oni czynny biorą udział.
Najwięcej jest powiastek, w których Chrystus Pan występuje wespół z swoim towarzyszem św. Piotrem. Oto np.:
Św. Piotr, dostawszy się do nieba, chcąc wybawić swoją matkę, która została potępioną za to, iż była bardzo złą i zazdrosną, prosił Chrystusa Pana, aby przez swoje miłosierdzie wybawił jego rodzicielkę, która wielkie męki w czyscu cierpi.
Chrystus Pan rzekł mu: „Przez twoje zasługi, Piotrze, darowałbym twej matce, gdyby żałowała i choć łzami obmyła swą duszę, gdyż źli i zazdrośni nie mogą mieć u mnie miejsca; idź więc i spróbuj! Donieś jej, że zostanie uwolnioną od mąk czyscowych i wybawioną, jeżeli przez ogień stała się godną tego, weź nitkę i spuść swej matce, by się jej uchwyciła.“
Św. Piotr, rzuciwszy się do nóg Chrystusowi P., dziękował za otrzymaną łaskę, pewnym będąc jak najlepszego skutku.
Strona:Karol Mátyás - Z fantazyi gminnej.djvu/6
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.