Strona:Karol Mátyás - Epizod z wesela w Sandeckim.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jako charakterystyczny szczegół dodać trzeba, że w izdebce, gdzie odbywają się czepiny, podczas ceremonji żaden chłop znajdować się nie może. Zdarza się jednak, że któryś ze starostów filut zakradnie się do izdebki i ukryje pod łóżkiem lub za piecem, nie tylko w tym celu, by spłatać babom jakiegoś figla, lecz głównie, by skosztować tych przysmaków, które starościny i drużczki wyłącznie dla siebie przyrządziły. Śmieje się potym z tych, którzy pozostali w cháłpie i nic dobrego nie zjedli.


∗             ∗

Podczas czepin pozostali w piekarni („cháłpie“) chłopi różne stroją figle. Robią np. asenterunek, ściągają „rekutów.” Zasiądzie jeden ze starostów za stołem i wziąwszy kawałek papieru, pisze niby na nim ołówkiem lub węglem nazwiska obcych chłopaków, którzy „do wesela nie patrzą” (nie należą), tylko się przyglądają, a których tu Krakowiákami nazywają. Każdego wywołuje po nazwisku:
— Ten a ten, z pod tego a tego numeru ma sie tu stawić!
A inni zrobiwszy na ścianie nad żarnami węglem dwie rysy, jedną niżej, drugą wyżej, jakoby dwie miary, chwytają chłopaków i ciągną siłą do miary. Jeżeli który nawet pierwszej miary nie dochodzi, podnoszą go za kołnierz, albo za uszy do góry, jeżeli zaś się broni i nierówno nogi trzyma, kolanami go tłuką. Niejeden bojąc się tych figlów, ucieka, ale cięte chłopaki niewiele sobie z tego robią, bo wiedzą, że potym za to od starostów wódki dostaną. Zabrani do wojska ustawiają się rzędem z drankami z plotu w ręku, poczym dostają jako żołnierze wódki, chleb zaś, tytuń i pieniądz mają przyobiecane w żarcie na jutro.
Czasem zabranych w ten sposób do wojska zaganiają do pustej stajni, gdzie im każą siedzieć, póki „oberlajtmán“ nie przyjdzie i nie da im chleba i pieniędzy. Jeden z drużbów lub starostów, przebrany za „oberlajtmána,“ z szablą (dranką z płotu) przy boku, daje im potym po kawałeczku chleba z jednego osobnego bochenka i trzupki z rozbitych garnczków, niby pieniądze. Następnie wydaje wojnę, a na jego hasło chwytają Krakowiaki za dranki i rzucają się na siebie. Z żartów przychodzi nieraz do prawdy: jeden drugiego potłucze, pokaleczy i pokrwawi. W tym razie ogłasza szybko pan oberlajtman