Strona:Karol Mátyás - Adwent.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ciemnem lesie ptásek śpiéwá,
a dziewcyna tráwke zbiérá,
nazbiérała, nawiązała,
na Jasiejka zawołała:
„Poć my,[1] Jasiu, tráwke zadáj,
ale do mnie nic nie gádáj!“
„Cekáj, Kasiu, dwie godziny,
opowiem ci já nowiny“.
Kasia nowiny słysała,
padła na ziemie, zemdlała.
„Cicho Kasiu! nie myśl sobie,
bo gorzy mnie, niźli tobie;
gorzy mnie jest s twem wiáneckiem,
niźli tobie z dziécioteckiem,
bo jak przyjdzie na sod Boski,
zadrzo pod koleny noski,
zadrzy pod koleny ciało,
bo já cie, Jasiu, lubiała“. (Stale).


To znów jedna z prządek opowiada ciekawą gádke, a drugie słuchają. Cisza, jakby mak siał.

Dlaczego nie prządają w sobotę?


„Powiadają ludzie, że w sobotę nie prządają dlatego, że to wieczór każdy się krząta i gotuje na niedzielę, mówią też niektórzy, że ten wieczór poświęcony jest nieszporom Matki Boskiej, ale od starych ludzi słyszałam taką gadkę, którą wam powtórzę:

Było dwoje ludzi młodych, którzy się w sobie zakochali i nie mogli się rozstać w żaden sposób. Widać, że do ożenienia mieli jakieś ważne przeszkody, kiedy się węzłem małżeńskim nie połączyli. A do tego nieszczęście chciało nabawić tę dziewoję jeszcze większym kłopotem i żalem. Powołał Bóg tego lubego ze świata doczesnego na wieki. Dziewoja załamując ręce, lamentuje i narzeka, że się pozbyła swego ulubieńca, i nie odstępuje od niego ani na krok, że straciła tego, który jej był najmilszym w życiu i osładzał jej chwile. Jej serce nie może go opuścić nawet po za grobem, lecz wyciska jej łzy i żale nieukojone. Wreszcie poszła na cmentarz na mogiłę swego ulubieńca i zawodziła ogromne żale z życzeniem, że i ona chciała umrzeć na swego ulubieńca grobie. W tem po niejakiej chwili dał się jej usłyszeć głos z grobu:

  1. Pójdź mi.