Strona:Karol Mátyás - Śmierć w wyobraźni i ustach gminu.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale my mu nie dali, bo my myśleli, że to jest dusza którego z tych umarłych, co w trupiarni leżeli. Jak to zeszło z wieży, tak szło prosto ku plebanji, ale tak prędziutko, jak koléj, i tak równiutko, że sie zdawało, że papiérek leci w powietrzu. Przeszło przez ogród plebański, przeskoczyło przez mur, a Mikołaj prędko wyleciał z domu i poleciał patrzéć, gdzie téż to pódzie. Obszedł naokoło przez rynek koło kościoła i widział, jak to stało u piekarza za oknem (bo piekarz mieszkał zaraz za kościołem). Przyszedł do domu i opowiadał, że to stoi u piekarza za oknem.
Na drugi dzień rano już słychać było, że piekarz (Bochen) umarł.”
Na cmętarzu siedzieć ma śmierć podobno przykazane od Boga. Czuwa tu ona nad śpiącemi w mogiłach, strzeże ciszy cmętarnej. Dlatego bardzo nierada, gdy ludzie, zwłaszcza w niewłaściwą porę, tę ciszę zakłócają. Jednej babie przydarzyło się, że ją spędziła z mogiły i wyrzuciła za mur cmętarny.
„Téj babie umarł syn, rok minął na Wszystkich Świętych. W dzień Zaduszny nakupiła świéczek, żeby mu je na grobie zaświécić, i okropnie sie ze żalu upiła. Wieczór poszła na cmętarz, płakała i śpiéwała temu synowi na grobie. Nareszcie usnęła — i śpi. Przez sen widzi, że cosi przyszło do niéj, okropnie wysokiego, białego, ręce miało naprzód wyciągnięte, i tak się do niéj odezwało:
— Idź stąd! bo tu jest miejsce dla śpiących, nie dla żyjących.
Ona se nic z tego nie robiła, tylko daléj śpi. Nie wyszło pół godziny, to znów do niéj przychodzi, już złe, i woła:
— Idź stąd! tu jest miejsce dla śpiących, nie dla żyjących!
Ona se jeszcze nic z tego nie robiła i spała daléj.
Przyszło trzeci raz i zawołało:
— Czy pójdziesz stąd, czy nie?!

I okropnie ją palło (zam. palnęło) za plecy. Ona sie okropnie przelękła, zerwała się na równe nogi — i w tej chwili sie znalazła za murem cmętarnym, bo ją to za mur wyrzuciło. Jak prędko leciała, tak ją to jeszcze prędzéj goniło. Jak przyleciała do domu — jak sie położyła na łóżko, tak żyła jeszcze trzy dni i umarła. A w tém miejscu, gdzie ją to uderzyło, to miała ciągle zimne. Ona sama mówiła, że ten strach, to była śmierć.[1]

  1. Czarna Wieś.