Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obrazy swej ubóstwianej pierwszej żony, pogrąży się jeszcze raz we wszystkie wspomnienia, zapali rubinowe światło przed jej cudownym obrazem, i na ręku duchów przepłynie w ten kraj, gdzie wreszcie zobaczy, jakto tam jest po drugiej stronie kanwy[1].

KONIEC.



Pierwszy manuskrypt skończony 31. sierpnia 1899; drugi 12. lipca 1902.



  1. Zakończyłem słowem „kanwa“, robiąc alluzyę doznanego zdania Słowackiego: „Ten świat to dywanik na wywrót widziany, gdzie różne nitki wyłażą i giną niby bez celu, a patrzący z tamtej strony widzi kwiaty i rysunki“ (Przypis własny Wikiźródeł Fragment pochodzi z listu do matki z 8 listopada 1845). Oczywista, że zdanie to jest mylne, a objektywne wykazanie jego mylności jest niemożliwe i niepotrzebne, skoro wystarczy rozświetlenie genezy takiego błędu od strony subjektywnej: polega on mianowicie na suggestyi przez porównanie lub przez tajemniczość (por. uwaga do str. 169.). Łączenie faktów dowolnemi liniami, byle z tych linii utworzyła się jakaś figurka, jest zabawką, której dlatego nie chcę nazwać poetyczną, żeby nie robić wstydu poezyi. Zamiast badać prawdziwe związki wyszukuje się pseudo-związki, traktuje się pismo wypadków niejako kaligraficznie, robi się tak, jak robi np. dziecko, które widząc grecki tekst Iliady zachwyca się tylko ładnemi niezwykłemi literkami a nie sensem tych liter.
    Pierwiastek konstrukcyjny odnosi w końcu nad Strumieńskim zwycięstwo, ale nie dziwmy mu się. Gdybym jeszcze przed wyjściem „Pałuby“ wziął 15 naszych literatów na klauzurowe zadanie, i opowiedziawszy im w krótkości fakta „Pałuby“ bez komentarzy, kazał im na podstawie tych faktów napisać poemat, z pewnością każdy pojąłby rzecz tak samo jak Strumieński, dodając tylko jeszcze więcej mistycznego sosu. Eksperyment ten można zresztą każdej chwili wykonać, jeżeli nie na literatach, to na ludziach z przeciętnej naszej intelligencyi, bo ci mają głowy napchane takimi samymi szablonami ak poeci.
    (W miesiąc później.) A czyż nie mają? Wszak dopiero co byłem mimowoli świadkiem rozmowy między dwoma technikami, w której padły takie słowa: „Niemiec, głowa teoretyczna... jak wymierzy... nie załamie się... ale za to jak ja sobie na oko, czuciem... ale my Po-lacy jak co zrobimy, to na milę odlecimy od niemca...“ (Etnograficzne oklepanki; por. str. 162. w. 28.) — Albo to ciągłe bredzenie na temat myśli i czynu już uszami się przelewa. Do kroćset dyabłów! człowiek ma wrażenie jakby żył wśród samych pozytywek. Czas najwyższy, żeby ktoś palnął pięścią w stół i krzyknął: Głupstwa gadacie!