Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obiera go swoim cesarzem, słucha jego rozkazów itd., we śnie jednak wychodził do niego z pod łóżka potworny, szydersko uśmiechnięty, chwiejący się na nogach człowieczek, miną swoją nakazywał mu iść za sobą, potem cofał się pod łóżko, a Pawełek przez chwilę wysilał się, by stać w miejscu i zwalczyć tajemniczy pociąg, wkońcu jednak nagle z okropnym krzykiem rzucał się za nim... i budził się ze snu. Potem jeszcze nieraz mu ręka drżała, ilekroć rozbierając się kładł trzewiczki obok łóżka.
Ale mimo to ciągłość fikcyi z Pałubą doznałaby przerwy wskutek innych zajęć Pawełka, gdyby nie powrót kolegi, któremu pierwszy raz o niej opowiadał. To postawiło go znowu na dawnem stanowisku, ale był już na tyle wysubtelniony akustycznie, że go imię „Pałuba“ raziło. Zaszła w nim szczególna walka. Usiłował „tej pani“ nadać inne fantastyczne imiona: Komoda, Metelewapu, Niwina, Laridilamia, Krucifigosa (każda z tych nazw mimo ich dowolności miała swoją genezę, którą pomijam) — atoli wskutek tych usiłowań właśnie imię „Pałuba“ brało w nim górę, nabierało cech prawdy, której czemś innem zastąpić nie można, która się zemścić musi, a przytem wchłonęło w siebie przygotowany przez demona i sosnę nastrój grozy i lęku i tyranizowało chłopca. Pawełek omijał je w myślach starannie, ale nie chcąc sobie z tego zdawać sprawy, czuł przecież, że to imię jest żywiołowo zrośnięte z całym splotem psychicznym, odnoszącym się do Pałuby. My zaś wiemy, że ten splot, nie pod względem wyobrażeń, ale pod względem atmosfery swojej dopiero ex post dostosował się do widmowego tonu, który Pawełek włożył w pogardliwe tylko nazwisko „Pałuba“.
Utrzymało się więc w Pawełku poniekąd w myśl