Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeczy oboje poprzestawali ciągle na... tem samem. Niezrozumiałość, wyższość Angeliki, pochodziła tylko z histeryi, z jakiegoś nieporządku w umyśle (powtórzenie z ustępu XI.). Póki mu to było na rękę, tolerował jej ekstrawagancye, a potem stał się wrogiem — z kochanka. Widział cały szereg komedyi, które snuły się dalej. Jej samobójstwo było komedyą, żeby go związać z sobą tajemniczym węzłem i zmusić do wypełnienia rozkazów, zawartych w liście (intuicya, o której mówiłem przy końcu poprzedniego ustępu). Wprawdzie odwrotny pierwiastek pałubiczny mógł mu powiedzieć: A cóż to szkodzi! Właśnie to dowodzi, jak cię kochała! — Kochała? nie, pożądała tylko. — Więc byłem przedmiotem pożądliwości, nie miłości (hipostazya miłości zamiast analizy!) fe! Poco rozżalała się fałszywie? Wszak mogła przypuścić, że zasieje niepokój w mem sumieniu, pocóż korzystała z tej drobnej niby-krzywdy, mogła się zabić i bez tego! Kara nie stała w odpowiednim stosunku do jego przestępstwa. — Zrodziło to potem inne komedye. I tak cały okres żałoby. Czyż to nie było komiczne (rzekoma komedya przesunęła mu się w rzekomą komiczność — chociaż komiczność wyklucza taką komedyę, bo owszem potwierdza jej szczerość), jak on na duchy czekał? Doprawdy, mógłby kto z tego zrobić komedyę! Lub ten pies, — może i to duch? I jak już wtedy myślał czasem o swej przyszłej żonie i te myśli wymiatał. Albo jak zasnął przed lustrem. Dlaczegóż wówczas — wyrzucał sobie — nie zabiłem się? nie dostałem obłędu? Zapewne byłem zanadto zdrowym, potrzeba było zapomocą środków fizycznych podkopać zdrowie i rozhulać ducha, bo mens sana in corpore sano. Ale nie miałem odwagi; dziś zapóźno na to. Ta dyspozycya, ta potrzeba zatonęła gdzieś we mnie, próżnoby