Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ukrył twarz w dłonie i zatkawszy umyślnie parę razy, aby obudzić w gardle fizyczny spazm, zaczął potem naprawdę płakać z cicha, wstrząsając piersiami. Ola, której jego zachowanie się sprawiło przykrość, wzruszyła się znowu, sama płakała, a objąwszy jego głowę, szeptała mu słowa pociechy i miłości. Zraniona jego ręka dawała jej pretekst do łagodzenia go, do troskliwości. — Widzisz, jak ty mnie dziś opatrywałeś, tak ja ciebie teraz! No dajże mi rękę! — Oderwała mu ją od twarzy, zaczęła obwijać, całować. Po to też on po części ukląkł obok niej, aby z tą ręką coś zrobić. (Zwracam szczególną uwagę na te punkty rozmysłu wśród efektu). Rozgrzany dotknięciami Oli, Strumieński obejrzał się na obraz, wykrzywił się doń, a czując, że teraz najlepsza chwila, by wykonać plan, z którym tu wchodził, a który (mimo Berestajki! o tej teraz zapomniał!) uważał przecież za nieprawdopodobny, objął Olę wpół, przechylił na swój płaszcz. Ola broniła się: wstydzę się, ona patrzy, daj pokój! Aby ją przenieść w nastrój przygotowany w domu, rzekł: Ależ nic, niech patrzy! niech nam zazdrości, żeśmy żywi, ach nie opieraj się najdroższa, niechże już raz pryśnie ten czar — kocham cię!
Czy to była miłość ku Oli? czy wyszydzanie Angeliki? czy akt jej uczczenia? ironia czy prawda? Ostatni wysiłek ku obronie Angeliki a zarazem jej zdradzenie? Strumieński drżał, dotykając ciała Oli, jakby (?) sobie samemu gwałt zadawał, w jego ruchach była zrazu sztywność i ironiczna machinalność, którą im bardziej Ola odczuwała, tem silniej przyciskała go do siebie i całowała, wśród łez, aż wreszcie sprawiła to, że jakby w tajemnicy oddał się jej samej tylko, razem z nią zgłębiając rozkosz zespolenia się dwóch wrogich natur, wzdychających za taką chwilą zgody, wyzyskującą wrogo-