Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I ażeby łoskotem przerwać monotonność sytuacyi, żeby wytworzyć nowy czynnik wrażeń i przygnieść tę oporną Olę, wziął dużą muszlę z konsoli i trzasnął nią w szybę oddzielającą ich oboje od Angeliki. Szyba pękła, muszla przez wybity otwór wpadła do środka, zawadziła o piersi portretu i upadła do stóp Angeliki. — A tom ją ugodził — krzyknął Strumieński. Ola zerwała się: Co ty robisz, czyś oszalał, pewnieś się skaleczył, czy nie uważasz, że mogłeś mnie skaleczyć.
Na prawej ręce Strumieńskiego pojawiła się czarna pręga krwi, Ola chwyciła tę rękę, lecz Strumieński odtrącił ją i sam szybko obwinął sobie rękę chusteczką. Fakt ten popsuł mu trochę efekt, ale on nie dał za wygraną.
— To nic, to głupstwo, to nie moja krew ale jej... — Chciał wyrazić tę myśl, że chociaż krew zdaje się być na pozór jego krwią, lecz w istocie płynie z jej piersi za pośrednictwem jego ręki; jednak myśl ta nie była jeszcze tak jasną, by się zaraz mogła wcielić w stosowne słowa. Szybciej natomiast przyszła mu druga myśl: — Ha zresztą sama widzisz, że duchy mścić się umieją. Teraz przynajmniej przekonamy się, czy tam co jest naprawdę. Wyjdźże do nas, szanowny duchu! — Dotknął dłonią płótna. — Widzisz to nie ciało, to płótno i farby, czego się boisz! Albo czy może mam cię zabawić i powiesić płótno do góry nogami? I to potrafię. Niema biedniejszego, śmieszniejszego i głupszego upiora na całym świecić. Ja się całkiem, całkiem czego innego po nim spodziewałem. Chciałem cudu, objawienia, a to pozostało wszystko tak samo. —
Głos jego drżał w miarę, im bardziej się zbliżał do głównego rdzenia wyjawień. Nagle ukląkł opodal żony i powiedział: Napluj, napluj moja najdroższa! — Potem niby ziewnął niedbale, wyciągnął ramiona, westchnął,