Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
V.

R
Ranę na czole przewiązała mi Hermina drżącemi rekami, przyczem opowiadała mi, że w Hali Manometrów dzieją się dziwne nieporządki, a stary pan Acheronta Movebo dzień i noc tam czuwa. Ponieważ podczas dwudniowej włóczęgi rozjaśnił mi się lepiej cały związek tych tajemnic, poleciłem oznajmić p. Acheroncie, że wróciłem i spełnię co do mnie należy. Poszedłem do Maryi. Zdawała się zrazu nie poznawać mnie, wtem zobaczywszy przepaskę na mojem czole, zerwała mi ją, ucałowała ranę i padając przedemną na kolana, pytała z radosnym zachwytem, czy ja jestem tym samobójcą? Wzruszyłem ramionami zdziwiony i chciałem roztropnemi słowy przywieść ją do opamiętania, ująłem ją za rękę, lecz ona pogardliwie spojrzała na mnie i oświadczyła dumnym, napuszonym tonem: że nie chce mieć nic z żywymi do czynienia, gdyż jest narzeczoną — umarłego!
Wówczas dopiero poznałem swoją nieostrożność i ze zdziwieniem poczułem w głębi duszy budzącą się hydrę zazdrości. Ukłute jej żądłem serce moje napełniło się jakby jadem gwałtowną, niezdrową miłością ku Maryi Dunin.
Wydrzeć, wydrzeć ją temu fantomowi, przykuć ją do siebie, choćby kajdanami grzechu! Pożądałem jej, bo wywierała na mnie nieopisany czar zmysłowy, bo mi się zdawało, że w jej ramionach stoczę się na dno jakiegoś olbrzymiego wiru. Zaraza idiosynkrazyi dostała się i do mnie, sympatyzowałem z tem, co mi się dziś wydaje szalonem i bezrozumnem. Zdarzają się takie wykolejenia nawet u tęgich umysłów. A ponieważ walka była nie-